Prosument dobry dla dobrej reklamy... Kto to jest? Kto się boi Prosumenta? Komu służy? |
O studencie prosumencie... Dużo o tym ostatnio, o dziwo, bo temat nie jest nowy, ale jakby po trosze zostaje przewartościowany. Tak więc, kilka słów o tym, co prosument wnosi do reklamy i dlaczego lubię prosumenta, nie tylko dlatego, że sam nim jestem. im jest prosument? Odpowiedź na to pytanie udzielona jest w tamacie do którego prowadzi ten link... Kto się boi prosumenta? Stare i dobre czasy dla firm to początek lat 90., kiedy to nawet wózki widłowe reklamowano w telewizji, a wszystko, co kolorowe i z zachodu, znajdowało swoich kupców. Nawet mimo biednego społeczeństwa. Całkiem niezłe były też początki boomu internetowego na przełomie wieków, który to jednak chwilę później wzmocnił prosumentyzm znacznymi siłami – internetowymi komentarzami o produktach w sklepach internetowych i aukcjach, porównywarkami cen, stronami tematycznymi i podobnymi, specjalistycznymi blogami. Niestety dla niektórych, taka postawa, jak prosumentyzm, jest znacznie bardziej wymagająca. Przekonały się o tym takie marki, jak Shell, Coca-Cola, McDonald’s czy nawet Dove i jej słynna kampania o prawdziwym pięknie. Ta ostatnia jest świetnym przykładem tego, jak daleko aktywny konsument potrafi dojść i jakie łączyć fakty. Dove, a konkretnie Unilever, oberwało za dwulicowość – z jednej strony mamy bowiem piękne podejście do naturalnych kobiet, a z drugiej inne marki, dla których Unilever nie stosuje już tak wysublimowanej strategii (np. Axe czy produkty odchudzające). To samo tyczy się mniejszych graczy. Sklepy internetowe, produkty sprzedawane w sieci (i nie tylko w sieci) muszą się liczyć z opinią użytkowników, którzy dziś już wiedzą – gdzie i jak dać wyraz swojemu niezadowoleniu. Już rzadziej stają przed sklepem lub restauracją i rozdają bojkotujące ulotki. Szczęśliwie, kiedy klienci są zadowoleni również dają temu wyraz. Komu i czemu służy prosument? Szczerym i szczerości – oto komu i czemu służy prosument. Sprzedającym dobry produkt i samemu dobremu produktowi. I jeszcze wyznawcom szczerej reklamy, czyli takiej, która po prostu – wybaczcie – nie ściemnia. Może skończy się na siłę wciskający copywriting, a zacznie z głową opisywanie produktu, oczywiście w sposób interesujący. Nie wróżę bowiem końca odwoływania się do emocji i sztuczek z podstaw psychologii, ale wróżę, że również copywriterzy zaczną się zastanawiać i czytać dwa razy. Na koniec polecam krótką notkę ze strony http://brief.pl/ o sile aktywnego konsumenta, Prosument na tapetę. |